Jeśli jesteście z Krakowa lub Warszawy i nie znacie Oliwki etc to powinniście to zmienić. Na większych placach handlowych kilka razy w tygodniu wystawiają się ze swoimi pysznościami. To u nich pierwszy raz spróbowałam hummusu bazyliowego. I przepadłam. Moja wersja jest próbą odtworzenia tego smaku.
Składniki:
- ciecierzyca (najlepiej w słoiku, np. z Lidla lub Biedronki)
- garść lisci bazylii
- oliwa z oliwek
- 3 ząbki czosnku
- sól
- pieprz
- pestki dynii
- sok z cytryny
Cóż... wszystkie składniki blendujemy na gładką masę i wcinamy. Ja używam zamiast masła. Ambrozja...
Więcej znajdziesz na
wtorek, 30 lipca 2019
wtorek, 16 lipca 2019
American Road Trip - Dolina Śmierci
Z Zionu skierowaliśmy się do Las Vegas. To dobre miejsce na nocleg w drodze, bo hotele są w miarę tanie a atrakcji nie brakuje. Z Vegas z kolei pojechaliśmy ponownie do Kalifornii przez słynną Dolinę Śmierci.
Dolina Śmierci to najniżej położony obszar na półkuli zachodniej. Znana jest głównie z temperatur, wynoszących nawet do 54 stopni. Panujący tu klimat jest... mroczny. Miejsce jest opuszczone, temperatury zabójcze. Przed wyjazdem miałam obawy, bo naczytaliśmy się o tym, że starsze samochody nie dają rady, wysiadają im chłodnice. Nasze auto było roczniakiem, więc nic się z nim nie działo. Ważne, żeby zatankować go do pełna na ostatniej stacji (od strony Vegas stacja połączona z burdelem (sic!) przed skrętem w lewo). Bo wjeżdżając na drogę do Doliny Śmierci trafiamy w miejsce, gdzie nie ma niczego. Ani stacji, ani sklepów, ani samochodów. I tak około 90 km. W samej Dolinie jest stacja benzynowa, ale ceny są 2 razy zawyżone. I nie zapominajcie o wodzie, nawet krótkie wyjście z samochodu w takich warunkach okupione jest litrem wody.
Moim zdaniem brakuje informacji, że odludna jest nie tyle sama Dolina (tam jednak ciągle są turyści, więc czujemy się bezpiecznie), a bardziej dojazd i wyjazd z niej. Uwierzcie, kiedy przez 100 km nie mijamy żadnego samochodu, nie ma domu, sklepu, niczego, a termometr przypomina, że jesteśmy na pustyni to jest trochę przerażające.
Ale dla takich widoków - warto!
Więcej o wakacjach w Stanach znajdziesz tu.
Więcej znajdziesz na
Dolina Śmierci to najniżej położony obszar na półkuli zachodniej. Znana jest głównie z temperatur, wynoszących nawet do 54 stopni. Panujący tu klimat jest... mroczny. Miejsce jest opuszczone, temperatury zabójcze. Przed wyjazdem miałam obawy, bo naczytaliśmy się o tym, że starsze samochody nie dają rady, wysiadają im chłodnice. Nasze auto było roczniakiem, więc nic się z nim nie działo. Ważne, żeby zatankować go do pełna na ostatniej stacji (od strony Vegas stacja połączona z burdelem (sic!) przed skrętem w lewo). Bo wjeżdżając na drogę do Doliny Śmierci trafiamy w miejsce, gdzie nie ma niczego. Ani stacji, ani sklepów, ani samochodów. I tak około 90 km. W samej Dolinie jest stacja benzynowa, ale ceny są 2 razy zawyżone. I nie zapominajcie o wodzie, nawet krótkie wyjście z samochodu w takich warunkach okupione jest litrem wody.
Moim zdaniem brakuje informacji, że odludna jest nie tyle sama Dolina (tam jednak ciągle są turyści, więc czujemy się bezpiecznie), a bardziej dojazd i wyjazd z niej. Uwierzcie, kiedy przez 100 km nie mijamy żadnego samochodu, nie ma domu, sklepu, niczego, a termometr przypomina, że jesteśmy na pustyni to jest trochę przerażające.
Ale dla takich widoków - warto!
Więcej o wakacjach w Stanach znajdziesz tu.
Więcej znajdziesz na
Subskrybuj:
Posty (Atom)