poniedziałek, 23 stycznia 2017

American road trip - jak zorganizować podróż?

Podróż samochodem przez drogi (i bezdroża) USA to prawie banał, jak z filmu. Ale że marzenia warto spełniać to naszą podróż poślubną postanowiliśmy spędzić właśnie w ten sposób. Jak to wygląda od strony organizacyjnej?


Logistyka: 
- czas: 20 dni
- stany: Kalifornia, Nevada, Arizona, Utah
- parki narodowe: Grand Canyon, Antelope Canyon, Bryce, Zion, Death Valley, Sequoia, Yosemite
- miasta: Los Angeles, San Diego, Las Vegas, San Francisco

Planowanie zaczęliśmy (no dobra, nie oszukujemy się, to ja w tej rodzinie jestem od planowania) od wyznaczenia celu podróży. Trzy tygodnie to teoretycznie sporo, ale na całe USA nie wystarczy. Skupiliśmy się na Zachodnim Wybrzeżu, Nowy Jork i Florydę zostawiamy na następny raz.




Wiza: dla Polaków niestety nadal jest konieczna. Co prawda chyba łatwiej ją dostać niż kilka lat temu, ale lepiej ją załatwić przed kupnem biletów. Jeśli przebrniecie przez formularz (dobra godzina) i zrobicie przelew to tak naprawdę na rozmowę można się umówić nawet z dnia na dzień, po przeprocesowaniu przelewu. Rozmowa z urzędnikiem to nic strasznego, kilka pytań o cel podróży i po krzyku. 

Bilety: my kupiliśmy do i z Los Angeles z prozaicznego powodu- były najtańsze. Ale bogatsza o doświadczenie, myślę, że najlepiej byłoby lecieć do i z San Francisco. 
Loty na Zachodnie wybrzeże to odległość około 10 tys.km. Póki co, nie ma bezpośredniego połączenia z Polski. Najtańsze jakie widziałam to nawet 1500 zł w obie strony, ale taka cena ma w sobie haczyk. Po pierwsze, długość lotu i liczba przesiadek. Po drugie, kwestia bagażu i posiłków. Dlatego wybraliśmy Norwegian. To najkrótsze połączenia z Polski- tylko 13h, jedna przesiadka w Oslo. Norwegian oferuje 5 taryf, jest z czego wybierać.



Samochód: bez auta w Stanach to jak bez ręki. Szczególnie jeśli planujemy podróż przez 4 stany. Rezerwacja online może być przydatna, chociaż przy dużych lotniskach i tak nie ma z tym problemu. Uwaga, wszystkie auta są z automatyczną skrzynią biegów. Podobno można się przyzwyczaić 😀. W cenie wynajmu zwykle jest podstawowe ubezpieczenia (CLD), ale dla pewności polecamy wykupienie dodatkowego ubezpieczenia. To koszt ok. 10$/dzień, a naprawdę może się przydać. Amerykanie jeżdżą fatalnie, a w dodatku na autostradach jest bardzo dużo syfu leżącego na drodze. I nie mówię o papierach, często leżą tam opony, części zderzaków, rur i zawartości pick-upow.



Noclegi: rezerwowałam przez booking. Podobno można iść na żywioł i szukać noclegu na trasie, ale w sezonie może być ciężko- w większości miejsc przez które przejeżdżaliśmy wszystkie motele miały wywieszki "no vacancy". Ceny noclegów mało przyjazne, od 43$ w totalnej dziurze do 170$ w dziurze, ale blisko parku:). Nocowaliśmy w hotelach, motelach i pensjonatach. Hostele i kampingi nie wchodziły w grę, ale tak byłoby najtaniej.

Jedzenie: zdecydowanie najsłabszy punkt programu. Jest drogie i niekoniecznie smaczne. Nie mówiąc już o zdrowiu. Plusem bardzo obfitych śniadań jest to, że najczęściej sycą na wiele godzin. Fast foodów nie polecam, byliśmy tylko raz, ale wstręt pozostał do tej pory.

Ze sprawdzonych sieciówek z czystym sumieniem mogę polecić Denny's (śniadania, burgery, kolacje), Chipotle (dania meksykańskie) i Panda Express (dania azjatyckie). Często korzystaliśmy z aplikacji Yelp, ale szczerze mówiąc chyba mieliśmy pecha, bo nawet bardzo polecane miejscówki nas nie zachwyciły.

A co warto zobaczyć w Stanach? O tym więcej w kolejnych wpisach. 




Więcej o wakacjach w Stanach znajdziesz tu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz